ARTYKUŁY Wstępując do nieba Chrystus nie zostawia nas samych, lecz posyła Ducha Świętego, który czyni nas Jego świadkami w świecie. Mówił o tym papież Franciszek w swoim rozważaniu poprzedzającym modlitwę „Regina caeli”, którą odmówił z wiernymi zgromadzonymi na placu św. Piotra. Tłumacząc znaczenie Wniebowstąpienia, które jest zwieńczeniem ziemskiego życia Jezusa, papież przypomniał, że przed wstąpieniem do nieba zapowiedział on zesłanie Ducha Świętego i pobłogosławił swoich uczniów. - Jezus nie opuszcza uczniów. Wstępuje do nieba, ale nie zostawia nas samych. Przeciwnie, właśnie przez wstąpienie do Ojca zapewnia wylanie swojego Ducha – stwierdził Franciszek. Zaznaczył, że „w tym widzimy miłość Jezusa do nas”. – Jego obecność jest obecnością, która nie chce ograniczać naszej wolności. Wręcz przeciwnie, robi dla nas miejsce, ponieważ prawdziwa miłość zawsze rodzi bliskość, która nie przygniata, lecz czyni nas głównymi postaciami – tłumaczył papież. Dodał, że „Jezus, wstępując do nieba, zamiast pozostawać cieleśnie blisko niewielu uczniów, staje się bliskim dla wszystkich poprzez swojego Ducha. Duch Święty uobecnia w nas Jezusa, przekraczając bariery czasu i przestrzeni, aby uczynić nas Jego świadkami w świecie”. Gen. Jarosław Kraszewski ocenił, jak wyglądało Wojsko Polskie za rządów Platformy Obywatelskiej. Wojskowy w latach 2010-2011 dowodził 23. Śląską Brygadą Artylerii w Bolesławcu, a w latach 2013-2015 pełnił obowiązki szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych RP. Ponadto, w latach 2007-2009 oraz 2015-2019 pełnił służbę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. W niedawnej rozmowie z zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Do Rzeczy" Piotrem Zychowiczem na kanale "Historia Realna" na YouTube żołnierz opowiedział o tym, jak niegdyś marnowano potencjał rozwojowy polskiej armii. Gen. Jarosław Kraszewski wskazał, jakie błędy dotyczące wojskowości popełniono za czasów rządów koalicji PO-PSL. – To nie wojskowi wymyślają sobie, że będą tworzyć, kupować itd. To są wszystko decyzje polityczne. 10-11 lat temu podjęto takie decyzje, żeby zmniejszać. (…) Byłem wtedy dowódcą brygady artylerii w Bolesławcu. Dostałem za zadanie przeformować brygadę artylerii na pułk artylerii – stwierdził emerytowany wojskowy. Jak zauważył, w tamtym czasie nie przypuszczano, że na terytorium Europy może wybuchnąć konflikt zbrojny na pełną skalę, tak jak wydarzyło się 24 lutego tego roku na Ukrainie. – Wtedy podejmowano po kolei: wszystko, co ciężkie, drogie, nie nadaje się do takich misji jak np. w Iraku trzeba likwidować. Bo niepotrzebne, to generuje koszty. Przecież my zeszliśmy z przeszło 400 tys. do 100 tys. z liczebnością Sił Zbrojnych – oznajmił żołnierz. – Likwidowano, tworzono jakieś twory, wprowadzono programy, które absolutnie nie podnosiły zdolności bojowej jednostki – dodał.